Wojciech Kossak jest jednym z najbardziej znanych polskich malarzy. Nie ma chyba osoby, która nie słyszałaby o nim i o całej rodzinie Kossaków. Wiele osób wymienia wręcz Wojciecha jako jednego z najpopularniejszych twórców rodzimej sztuki.
Był niezmiernie pracowitym i płodnym artystą. Najczęściej kojarzy się go z tematyką batalistyczną. Był również biegłym portrecistą.
Często podróżował – dla poszerzania wiedzy oraz zdobywania nowych zamówień. W pewnym momencie malarz wywędrował nawet do Stanów Zjednoczonych, które nie pozostały bez wpływu na jego twórczość.
Artystyczna rodzina – malarz z urodzenia
Wojciech Kossak niemalże nie miał wyboru – musiał zająć się malarstwem, a na jego obrazach musiały pojawiać się konie.
W jego rodzinie zamiłowanie do malarstwa było czymś powszechnym. Seniorem rodu był oczywiście Juliusz Kossak. W drugim pokoleniu oprócz Wojciecha malował także jego brat-bliźniak Tadeusz. Następnie pałeczkę przejęli syn Wojciecha – Jerzy oraz Karol – syn Stefana, młodszego brata Wojciecha.
Warto również wspomnieć o tym, że ojcem chrzestnym Wojciecha był niezmiernie ceniony francuski malarzy historyczny – Horacy Vernet, po którym artysta otrzymał drugie imię.
Artysta w wędrówce za chlebem
Wojciech Kossak często podróżował. Bywał regularnie w Berlinie i Wiedniu, gdzie otrzymywał liczne zamówienia na wielkoformatowe sceny batalistyczne. Artysta wciąż szukał jednak nowych wyzwań oraz kolejnych klientów na swoją sztukę.
Te artystyczne podróże zaprowadziły go w końcu w 1920 roku do Stanów Zjednoczonych. Pierwsza podróż trwała aż dziewięć miesięcy. W tym czasie artysta zwiedzał, poznawał amerykańskie realia oraz nieustannie malował. Sporo czasu spędził w Nowym Jorku, gdzie otworzył pracownię malarską, specjalizującą się w konnych portretach. Z tego czasu pochodzi choćby znany Portret konny generała Johna Pershinga, ofiarowany Akademii Wojskowej West-Point.
Artysta tworzył też cały czas sielskie sceny rodzajowe, przywołujące na obczyźnie wspomnienia rodzinnego kraju. Warto w tym miejscu wspomnieć choćby obraz Polskie woły robocze, namalowany na zlecenie Polonii.
Do Stanów Zjednoczonych artysta przybywał w sumie sześciokrotnie. Za każdym razem były to podróże w poszukiwaniu zarobku i nowych zleceń. Tematyka prac wciąż oscylowała wśród reprezentacyjnych portretów konnych.
Czy zatem amerykańskie podróże zupełnie nie wpłynęły na twórczość tego cenionego artysty? Wprost przeciwnie. W jego dorobku możemy znaleźć intrygująca kompozycję Na stepach kalifornijskich, przedstawiającą kowboja z lassem, zaganiającego stado mustangów. Do tego tematu artysta powracał wielokrotnie w późniejszych latach. Co ciekawe temat okazał się na tyle ciekawy, że później powtarzał go również jego wierny uczeń – syn Jerzy.
Okazuje się zatem, że choć nie udało się Wojciechowi Kossakowi zrealizować amerykańskiego snu, to podróże miały spory wpływ na jego twórczość, wprowadzając między polskich ułanów i wojska napoleońskie nieco bezkresnych przestrzeni dzikiego Zachodu wprost zza oceanu.