Należy do malarzy, którzy są znani nie tylko w Polsce, ale także w Europie. Jedni nazywali go geniuszem, innych fascynowała sztuka abstrakcyjna, którą tworzył. Sam artysta powtarzał, że inspiruje go astronomia i optyka.
Wojciech Fangor urodził się 15 listopada 1922 roku w Klarysewie. Malarzem zostaje przez przypadek, interesują go podmalówki suszące się w jednej z malarskich pracowni. Sporo wtedy eksperymentuje. Do elementów abstrakcyjnych Fangor dodaje części ciała. Prace podobają mu się tak bardzo, że bada przestrzeń wychodzącą spoza ram płócien.
Eksperyment nazywa pozytywną przestrzenią iluzyjną. Kilkadziesiąt lat później malarz zaprezentuje światu „Studium przestrzeni”, pierwszą instalację na świecie. Na razie jednak Fangor zaczyna kształcić się w dziedzinie malarstwa u Tadeusza Pruszkowskiego i Felicjana Szczęsnego Kowarskiego. Malarzowi jakoś udaje się przetrwać wojnę.
Rok po jej zakończeniu Fangor otrzymuje dyplom, w 1948 roku jest już w Poznaniu, do którego wyrusza za namową przyjaciela. KC poszukuje grafika. Chociaż się na niej nie zna, chce spróbować swoich sił. Wygrywa konkurs na reklamę targów, dostaje astronomiczną wówczas kwotę kilku milionów złotych. To pierwszy, choć nie jedyny sukces Fangora. Pod koniec lat 40. wykonuje „Postaci”, jedno z ikonicznych dzieł sztuki współczesnej. Dziewczyna z robotniczą parą nie przypada do gustu władzy, mimo, że jest to dzieło socrealistyczne. Fangor: „Moja sztuka nikomu nie pasowała”.
Z kolei na Ogólnopolskiej Wystawie Sztuki Współczesnej w Warszawie za „Matkę Koreankę” i „Lenina w Poroninie” dostaje II nagrodę. W przeciwieństwie do innych malarzy Fangor nie ma problemów z władzą i cenzurą. W 1951 roku nawiązuje współpracę z René Clémontem, zobowiązuje się do stworzenia plakatu do „Murów Malapagi”, filmu według prozy Gorkiego. Legendarna praca sprawia, że Wojciech Fangor bywa nazywany jednym z założycieli polskiej szkoły plakatu. To nie jedyne zobowiązanie jakiego się podejmuje.
Malarz realizuje się jako ilustrator i plakacista m.in. w „Życiu Warszawy”, a w 1955 roku otrzymuje kolejne zlecenie na fryzy z okazji Światowego Zjazdu Młodzieży. „(…) Zarzuciłem więc malarstwo indywidualne na rzecz propagandy (…)” – przyznaje po latach. Kocha eksperymentować, uwielbia wielkofomatowe dzieła. „Kucie kos”, największy obraz malarza, Fangor tworzy rok wcześniej. Wokół dzieła wybucha skandal. Stanisław Lorenz, dyrektor warszawskiego Muzeum Narodowego nie chce go pokazać. Udaje się dopiero po latach. Fangor marzy o kolejnej współpracy i jak zwykle dopina swego. Stanisław Zamecznik, Oskar Hansen i Zbigniew Ichnatowicz to architekci, których opinie niezwykle wysoko ceni. To oni podpowiadają malarzowi, że warto stworzyć dzieła przestrzenne.
Tak powstaje „Studium przestrzeni”, a po niej dwie kolejne instalacje ustawione przed Zachętą i Stedelijk Museum, które stają się w pełni dziełami sztuki dzięki widzom. Interwencja w zastaną przestrzeń nazywana enviromentem staje się jednym ze znaków rozpoznawczych Fangora. Artysta po raz kolejny zostaje prekursorem w dziedzinie sztuki. Ale w latach 60. wszystko się zmienia. Cenzura, układy polityczne i coraz większy niepokój nie oszczędzają wielkich artystów, w tym także Fangora. Podkreśla, że „z tego socjalizmu nic nie będzie”, ale aby wyjechać potrzebuje pomocy.
Przez kilka lat włóczy się po Europie, wreszcie wyrusza do Stanów. Jak zwykle Fangorowi pomaga przypadek, odzywa się do niego dealerka sztuki, która ułatwia mu wyjazd. W Stanach artysta dużo tworzy, głównie wielobarwne, pulsujące kolorem abstrakcje wychodzące poza ramy płócien. Malarz jest na ustach wszystkich; Amerykanie szaleją za malarstwem optycznej iluzji. Fangor staje się gwiazdą, nie zmierza wyłącznie tworzyć kolejnych kompozycji. Wykłada na uniwersytetach, w tym Cambridge i Graduate School of Design. Boom na Fangora szybko się jednak kończy.
Malarz gorzko żartuje, że jego sztuka choć przyjęta entuzjastycznie szybko przestaje interesować krytyków. Jest w tym sporo racji, jednak już w połowie lat 60. w nowojorskiej MoMA malarz pokazuje płótna na wystawie „Responsive Eye”. Wielbiciele minimal artu i op – artu są zachwyceni. Pięć lat później Fangor może poszczycić się kolejnym sukcesem. Jest pierwszym – i jak na razie jedynym – polskim artystą, którego dzieła zaprezentowano za życia w Guggenheim Musem w Nowym Jorku. Na wystawę przychodzą tłumy, wszyscy chcą poznać malarza, który zrewolucjonizował sztukę współczesną, a zwłaszcza abstrakcję. Krytycy są zgodni, jego malarstwo jest uduchowione, magiczne.
Jednak Fangor zmienia styl. Po serii abstrakcyjnych płócien powraca do malarstwa figuratywnego. Tworzy tzw. „obrazy telewizyjne”, inspirację dla nich stanowi to medium. Główny temat płócien? Światło ekranów zalewających pomieszczenia. Stefan Szydłowski, jeden z krytyków: „Z dzisiejszej perspektywy te obrazy były zapowiedzią sztuki krytycznej”.
Fangor decyduje się na powrót do Polski dopiero w 1999 roku. Pracuje wtedy nad trzema wielkimi cyklami. „Poczet królów polskich”, „Krzesła” i „Wodzowie Indian” są kompozycjami, którym malarz poświęca najwięcej czasu. W Błędowie niedaleko Radomia, gdzie ma pracownię rok później powstaje „Palimpsest”, kolejny cykl dzieł inspirowanych wcześniejszymi rysunkami, ilustracjami malarza.
Szydłowski: „Wspólnym mianownikiem najnowszych obrazów autora jest powrót artysty do dawnych, często młodzieńczych rysunków, które Fangor postanowił obecnie przenieść w obszar malarstwa. Wystawę wyróżnia nowe podejście artysty do rysunku, który dotychczas, również w tych ostatnich obrazach Fangora, spełniał mniej lub bardziej, ale zawsze służebną rolę wobec malarstwa”.
Od 2007 roku malarz projektuje II linię warszawskiego metra, tworzy logo wydawnictwa Wiedza i Praktyka. Gdy pod koniec października 2015 roku Wojciech Fangor umiera, jego dzieła osiągają na rynku aukcyjnym astronomiczne ceny. W końcu Wojciech Fangor to nie tylko jeden z najbardziej znanych artystów, ale przede wszystkim legenda abstrakcji i op – artu. Artysta nietuzinkowy, jeden z twórców polskiej szkoły plakatu.