Kilka dni temu na jednym z popularnych społecznościowych portali natknęłam się na informację mówiącą o wielkiej internetowej aukcji dzieł sztuki, prowadzonej przez dom aukcyjny Agra–Art, za pomocą którego można było kupić dzieła najwybitniejszych twórców, takich jak Nowosielski, Kandinsky, Picasso czy Mitoraj. Chrapka była tym większa, że cena wywoławcza niemalże każdego z dzieł nie była wysoka, a przyznać trzeba, że nawet jeśli nie interesujemy się sztuką, to dzieło znanego artysty zawsze będzie się dobrze prezentować gdy pokażemy je zazdrosnym sąsiadom.
Internetowa aukcja cieszyła się duża popularnością (co widać po ostatecznych cenach wystawionych obiektów, np. Głowa w draperii Igora Mitoraja osiągnęła kwotę sześciu tysięcy złotych), a mnie skłoniła do chwili refleksji dotyczącej sytuacji dzieła sztuki w bieżącym roku, który wielkimi krokami zbliża się ku końcowi. A jak wiemy, był on bogaty w wiele zdarzeń. Drugiego maja, Krzyk Edvarda Muncha, wystawiony na aukcji w domu Sotheby’s ustanowił kolejny rekord osiągając kwotę sprzedaży równą 119,9 milionom dolarów, również w maju ekspertka domu Christie’s – Elvire de Maintenant – w jednej z posiadłości we Francji odnalazła wiszącą nad szafą Ucztę bogów: zaślubiny Bachusa i Ariadny pędzla Hansa Rottenhammera i Jana Brueghla Starszego zwanego Aksamitnym. Skradziony 19 czerwca z nowojorskiej galerii sztuki obraz Salvadora Dalego pt. Cartel des Don Juan Tenorio, został po niecałym tygodniu odesłany pocztą przez nieznanego nadawcę z Europy, co więcej, słynna Pomarańczarka Aleksandra Gierymskiego wróciła do Muzeum Narodowego, policja odzyskała skradziony w 2008 roku z warszawskiej galerii Portret mężczyzny na tle pejzażu Jacka Malczewskiego, Portret kobiety pędzla Ignacego Witkiewicza, a do Wrocławia po 70 latach tułaczki znów zawitała Madonna pod jodłami Lucasa Cranacha.
Niestety, jednakże nie dla wszystkich ten rok był tak łaskawy. Już w pierwszych jego dniach dopuszczono się kradzieży z greckiej Galerii Narodowej znajdującej się w samym sercu Aten. Ofiarą łupu padła Kobieca Głowa Pabla Picassa, MłynPieta Mondriana oraz XVII-wieczny szkic włoskiego malarza Guglielma Caccii. W lutym, z Muzeum igrzysk olimpijskich w mieście Olimpia, dwóch uzbrojonych sprawców ukradło 68 przedmiotów z ceramiki i brązu. Na przełomie maja i czerwca, z brytyjskiego Derby Museum and Art Gallery, zniknęła cenna kolekcja monet, medali i drogocennych zegarków z XVIII oraz XIX wieku, o wartości 53 tysięcy funtów.
W lipcu zgłoszono kradzież Madonny z dzieciątkiem Jezus i Janem Chrzcicielem Giorgione z Biura Volksbank w Benie. Jednakże niewątpliwie największym przegranym bieżącego roku wydaje się być Rotterdamskie Kunsthal Muzeum (a może bardziej Fundacja Triton będąca właścicielem skradzionych obrazów), z którego w nocy 16 października skradziono siedem płócien: Głowę Arlekina Pabla Picassa, Czytającą dziewczynę w bieli i żółci Henriego Matisse’a, Dziewczynę naprzeciwko otwartego okna Paula Gauguina i Kobietę z zamkniętymi oczami Luciana Freuda oraz Most Waterloo w Londynie i Most Charing Cross w Londynie Claude’a Moneta. Według Roberta Wittmana – tajnego agenta FBI do spraw kradzieży dzieł sztuki: „Oprócz handlu narkotykami, bronią i prania brudnych pieniędzy, kradzież i przemyt dzieł sztuki należą do najbardziej dochodowych gałęzi przestępczości na świecie. Roczne obroty na czarnym rynku sztuki wynoszą 200 mld dolarów!” Jak podaje Art Loss Register (ARL – skomputeryzowana baza danych, która zajmuje się międzynarodowym rejestrem informacji o skradzionych lub zagubionych dziełach sztuki i przedmiotach kolekcjonerskich) artystą, którego największej ilości dzieł nie odnaleziono do dziś, jest Pablo Picasso. Liczba jego zaginionych lub zrabowanych prac wynosi 569, tzn. od sierpnia liczba ta zmniejszyła się o jedną pozycję gdyż w magazynie muzeum w Evansville odnaleziono Siedzącą kobieta w czerwonym kapeluszu. Obraz wykonany rzadką techniką na szkle, przez fatalną pomyłkę jaką było wzięcie nazwy techniki, w której wykonano pracę – gemmaux, za nazwisko twórcy (mimo sygnatury!), przeleżał prawie pół wieku w magazynie! Na drugim i trzecim miejscu w rankingu znaleźli się: Karel Appel – 482 obiekty i Joan Miro niechlubną sumą 377 dzieł.
Bez wątpienia największych kradzieży w historii dopuściła się w trakcie wojny III Rzesza oraz Związek Radziecki. Najpierw bezkarnie zrabowano wszystko co tylko się dało – obrazy, rzeźby, monety, rękopisy, tkaniny, naczynia i inne kosztowności, po to, by później zburzyć to, co jeszcze pozostało, jak choćby Most świętej Trójcywe Florencji wzniesiony według projektu Michała Anioła. Do dziś nie odnaleziono niezliczonej ilości obiektów skradzionych z największych muzeów i kolekcji w całej Europie.
W 2005 roku organizacje Claims Conference i United States Holocaust Memorial Museum, podjęły wspólną inicjatywę, która miała na celu zwrócenie dzieł sztuki skradzionych żydowskim rodzinom z Belgii i Francji, w czasie II wojny światowej przez nazistów. Organizacje w oparciu o dokumenty dostępne w archiwum niemieckiej agencji Einsatzstab Reichsleiterem Rosenberg, opracowały i udostępniły w internecie listę ponad 20 tysięcy zrabowanych obiektów. Pomysłodawcy stworzyli projekt z nadzieją, że pomoże on prawowitym właścicielom odzyskać należyte im dzieła.
Lista bezpowrotnie zaginionych kosztowności jest długa, ale według FBI do najbardziej spektakularnych rabunków, jakich dokonano w dziejach, należą: kradzież w 1969 roku z Oratorium San Lorenzo w Palermo obrazu Caravaggia pt. Boże Narodzenie, dziś wartego 20 mln dolarów, a także pamiętny jeszcze przez długi czas rabunek z Muzeum Isabelli Stewart Gardner w Bostonie (1990 rok) Koncertu Vermeera, Portretu Pani i Pana w czerni, Burzy na Morzu Galilejskim, Autoportretu pędzla Rembrandta, Pejzażu z obeliskiem autorstwa Govaerta Flincka i Chez Tortoni Maneta. Łączna wartość skradzionych obrazów wynosi ponad 300 mln dolarów. Świat już zawsze będzie wspominał także puste ramy zawieszone w Luwrze po grabieży najcenniejszego obrazu świata – Mony Lisy, do której doszło w 1911 roku.
Przypuszczano, że kradzieży dopuścił się umysł genialny, w końcu obraz został wyjęty z ramy, a złodziej wyszedł drzwiami nieużywanymi przez muzeum. Owym umysłem, jak się okazało, nie był ani Pablo Picasso czy Guillaume Apollinaire, których przesłuchiwano w sprawie rabunku, ale zwyczajny pracownik muzeum, Włoch – Vincenzo Peruggie. Mężczyzna, niczym bohater narodowy (jakim uczyniła go później włoska prasa) postanowił sprowadzić do swego kraju dzieło mistrza włoskiego renesansu. Na ofertę kupna nie przystała Dyrekcja Uffizi, a Peruggia jedyne co otrzymał w nagrodę tego heroicznego czynu to kilkumiesięczny wyrok. Koniec końców, światowy skarb powrócił do Luwru. Takiego szczęścia nie miało jeszcze, jak mówi minister kultury – Bogdan Zdrojewski – ponad 60 tysięcy obiektów utraconych w trakcie wojny, których Polska wciąż poszukuje. Jedynie co nam pozostaje, to śledzić kolejne internetowe (i nie tylko) aukcje i mieć nadzieję, że na którejś może uda się nam znaleźć Portret młodzieńca Rafaela. W końcu cuda się zdarzają!