Nie sposób pomylić go z innym artystą. Mistyczne, naładowane emocjami, symbolami, feerią barw, majestatycznie łączące zarówno sztukę współczesną jak i dawną – tak najkrócej można opisać jego dzieła.
Dariusz Miliński, przez niektórych nazywany optymistycznym Tadeuszem Makowskim, urodził się 10 lipca 1957 roku, w małej miejscowości Cieplice niedaleko Jeleniej Góry. Już w dzieciństwie rysuje, chętnie sięga po farby i pędzle.
Z niesłabnącym zainteresowaniem i wypiekami na twarzy przegląda albumy z reprodukcjami Petera Brueghla starszego, Hieronima Boscha i Tadeusza Makowskiego. Ukochane dzieła? „Wędrowiec”, „Syn marnotrawny” Boscha. Kolorowe obrazy przyciągają wzrok, malarz postanawia tworzyć własne kompozycje. Początkowo wykonuje je głównie na kartonach, prześcieradłach. Pytany dlaczego tworzy ze spokojem konstatuje, że „grzechem byłoby nie malować”.
W wieku zaledwie 23 lat udaje mu się zdobyć uprawnienia Ministerstwa Kultury i Sztuki. Niezwykle skomplikowany egzamin jest bardzo istotny dla Milińskiego, dzięki niemu bierze udział w pierwszych wystawach zbiorowych i indywidualnych.
Baśniowe, niecodzienne kompozycje spotykają się z coraz większym zainteresowaniem wielbicieli sztuki współczesnej, łączącej zamiłowanie do tradycyjnych dawnych przedstawień i realizmu. Statyczne, pełne wdzięku obrazy z postaciami na pierwszym planie pojawiają się m.in. w Ameryce, Francji czy Niemczech.
Miliński: „Jestem żołędziowo – kasztanowym ludkiem, mieszkającym sobie w dziupli, wybudowanej własną energią, własną fantazją, sposobem. Dziupla jest moim światem, moją przyjemnością. Moja rodzina, wszystko – jest w tej dziupli. Jestem sobie ludkiem takim, który coś tam sobie uprawia, drapie w ziemi – często na płótnie, ale bez jakiegoś takiego apetytu na powagę świata”.
Uproszczony, pozbawiony niepotrzebnych detali świat Milińskiego jest skrzyżowaniem różnych epok, stylów. Teraźniejszość i przeszłość są połączeniem „dawnych kryteriów estetycznych i zasad dobrej, mistrzowskiej roboty z całkiem współczesnym metier czy też emploi artysty, ze współczesnymi więc regułami operowania barwą, światłem i budowa płaszczyzny oraz wiedzy o nich”.
Maria Kępińska, krytyk: „Malarstwo i działalność artystyczna Dariusza Milińskiego może zaskakiwać. Twórca w swoich pracach obrazuje pogranicze rzeczywistości i wyobraźni, jawy i marzenia, prawdy i fikcji. Wykorzystując narrację, kreuje baśniowy świat…”. Nie oznacza to, że artysta poprzestaje na stworzeniu postaci z pogranicza realizmu i baśni. Wręcz przeciwnie.
Misternie haftowane koronki przeplatają się z dokładnym, perfekcyjnym rysunkiem, czasem kontrastowych, nieoczywistych barw. Miliński chętnie czerpie z gotyku. Piękne postacie mają symetryczne twarze, opływają w dostatek, bogactwo. Zasiadają niczym na tronach na współczesnych motocyklach, krzesłach Thoneta, walczą z wielkimi kartonowymi pudłami. Anioły przędą nici dla kwadratowych wieśniaków. Miłośnicy jego twórczości cenią artystę za doskonały warsztat, technikę malarską i bogatą wyobraźnię.
„W jego dziełach wszystko jest więc nazwane i dopowiedziane bez możliwości pomyłki bądź błędnej interpretacji. Tak właśnie, jak w bajce, nieodległym jej klasycznym westernie bądź też commedia del arte, bo my, ludzie wszystkich epok, lubimy sytuacje jasne i dla każdego oczywiste. Nawet ubogich duchem, jakimi wszyscy po części się czujemy poza zadufanymi w sobie głupcami rzecz jasna. Lecz tylko w bajce prostoduszna naiwność bywa cnotą zdolną pokonać najmądrzejszych choćby przeciwników”.
Padające pod różnymi kątami, czasem oślepiające światło, wyłania się z mgły. Magiczne, uwodzące fantazją, geometrycznymi formami malarstwo Milińskiego zachwyca zmiennością, oryginalnością.
Kępińska: „Wnikliwie patrząc na twórczość Dariusza Milińskiego, obserwując realizację jego zamysłów, postrzegamy artystę jako maga, czarnoksiężnika czyniącego życie baśniowo pięknym. Ale też trickstera stosującego złudne sztuczki. Podstępnego, podchwytliwego, skrywającego gorzki pewnik znikomości życia, w którym sztuka nie jest arką ocalenia, lecz jedynie jego mitycznym symbolem”.
On sam nie przestaje pracować, jeśli nie przebywa w swojej pracowni, uczy się nowych kwestii, wykonuje plakaty filmowe. Te ostatnie stworzone do obrazów „EDI” i „Mój Nikifor” przynoszą Milińskiemu zasłużoną sławę. Artysta nie potrafi spocząć na laurach, nieprzerwanie angażuje się w coraz ciekawsze projekty.
Bierze udział wielu prestiżowych festiwalach teatru ulicznego, np. poznańskiej Malcie. Jednocześnie nie zaniedbuje założonej przez siebie grupy artystycznej Pławna 9. Działająca w Pławnej koło Gór Izerskich wioska artystyczna regularnie organizuje uliczne przedstawienia, plenery malarskie i happeningi. Dla Milińskiego to wielka inicjatywa, w ramach której pomaga lokalnej społeczności.
Dariusz Miliński tworzy dzieła na styku różnych epok. Przepełnione nasyconymi kolorami kompozycje przyciągają uwagę widza, dają życiodajną siłę, energię. Detale mają dla niego nie mniejsze znaczenie niż główni bohaterowie płócien. Właśnie dlatego Dariusz Miliński jest artystą jednym na milion, tworzącym obrazy z pogranicza „rzeczywistości i wyobraźni, jawy i marzenia, prawdy i fikcji”.