Jest jednym z najbardziej tajemniczych artystów na świecie. W przeciwieństwie do współczesnych malarzy nie tworzy autoportretów. Banksy zasłania twarz, pokazuje jedynie swoje dzieła. A te wprawiają w zachwyt, zakłopotanie, czasem nawet niezadowolenie. Niewiele wiadomo o życiu Banksy’iego. Przyznaje, że lubi działać z ukrycia. „Spiesz się powoli, oto moje hasło. Jeśli coś nie pozwala mi malować jednego dnia, wracam nazajutrz. Nie mam żadnych terminów. Czas mija, a budynki pozostają” – wyjaśnia. Słynie z cierpliwości. Tym, którzy chcą nawiązać z nim kontakt radzi „Bądź cierpliwy i czekaj”.
Nic dziwnego, że każdy chce poznać artystę. Jedni uważają, że Banksy to Stephen Lazarides, jednak menadżer i fotograf jego prac nie potwierdza tych rewelacji. Robert Banks, Robin Banksy, Robin Gunningham to kolejne nazwiska przewijające się wśród dziennikarzy. Banksy: „Nieujawnianie tożsamości jest częścią mojej sztuki. Celowo wprawiam ludzi w zakłopotanie; zaczynają zastanawiać się czy człowiek, z którym rozmawiają, to na pewno ja”.
Banksy nie mówi o sobie zbyt wiele. Wyjątek czyni w jednym z wywiadów. „Kim jest ten prawdziwy ja? Często sobie zadaję to pytanie! Zamierzam pozostawić je bez odpowiedzi, niech czytelnicy sami zdecydują! Ale ci, którzy mnie znają – na pewno rozpoznają mnie po moich wypowiedziach!”.
Przygodę z graffiti i street – artem Banksy rozpoczyna w 1992 roku. Jak wspomina: „Miałem farbę w sprayu, skierowałem rozpylacz na ścianę. Nacisnąłem, wytrysnęła farba i tak stałem się artystą”. Pierwsze kroki w świecie sztuki Bansky stawia w galerii 33 1/3 Los Angeles, tworzy graffiti wraz ze znajomymi. Ponieważ jest od nich wolniejszy, przerzuca się na graffiti szablonowe. Dziury w kartonie, niekiedy obrabiane cyfrowo, wypełnia kolorem. „Trudno jest malować z ręki. Postanowiłem pójść na skróty i pracować w taki sposób, choć oczywiście zachowuję dyscyplinę: maluję, ćwiczę i rozwijam się, nieustannie eksperymentując i ucząc się”. Wkrótce osiąga w tej dziedzinie mistrzostwo.
Chętnie eksperymentuje, wykorzystuje m.in. technikę trompe l’oeil, używaną przez Leonarda da Vinci. „Mona Lisa”, dziesięciofuntowe banknoty, dmuchana lalka w stroju więźnia Guantanamo Bay… Prace Banksy’ego przekraczają granice wyobraźni, chętnie łączy ze sobą kulturę i politykę, np. w muralu „Clacton Pigeon Mural” artysta nawiązuje do emigracji.
Organizuje „The Cans Festival” w ramach, którego promuje street – art, a w 2004 roku wypuszcza serię banknotów z postacią księżnej Diany. Artysta filmuje całość, a niektóre z dzieł wystawia na eBayu. Wie co robi, władze niechętnie patrzą na te działania. Banksy w książce „Wall and Piece”: „Władze miejskie nie rozumieją graffiti, ponieważ urzędnicy są przekonani, że nic nie ma prawa istnieć, jeśli nie przynosi zysku. To jednak sprawiła, że ich opinie są bez znaczenia. Ich zdaniem graffiti straszy i jest symbolem upadku społeczeństwa (…)”. Tym, którzy sądzą, że graffiti jest aktem wandalizmu, Banksy wyjawia: „Istnieje zarówno graffiti, jak i wandalizm. Są to dwie różne rzeczy. Problem w tym, że są często ze sobą mylone”.
Nic dziwnego, że Banksy wkrótce staje się ikoną podobną do Andy’ego Warhola. Jednak artyście nie podobają się te porównania. „Ja mam być «brytyjskim Andym Warholem»? Definiowanie mnie w ten sposób świadczy o lenistwie krytyków. Pewnie nie mają nic lepszego do roboty” – rzuca kpiąco.
Banksy zasłynął serią nowojorskich murali „Better Out Than In”, malowaną w różnych częściach miasta. Inne słynne dzieła? „You Complete Me”, umieszczona we Włoszech „Madonna with gun”, cykl „Parachuting Rat” czy londyński mural „Pulp Fiction”. Posługuje się wąską gamą barw. Ulubione kolory? Czerń, biel i czerwień. W pracy słucha radia „dokładnie tak robiłby to na co dzień dekorator wnętrz”. Jego rodzina jest przekonana, że Banksy zarabia w ten sposób.
Banksy nie przepada za muzeami, miejscami zarezerwowanymi dla elit. Według artysty sztuka powinna być pokazywana w miejscach dostępnych dla wszystkich. W ramach protestu tworzy inspirowany impresjonizmem „Show me the Monet”. Zamiast sielskiego krajobrazu, Banksy maluje stożki drogowe i wózki sklepowe. Jego sztuka budzi kontrowersje. W przeciągu kilku godzin z nowojorskiego Metropolitan Museum of Art znika „You Have Beautiful Eyes”. Artysta się tym nie przejmuje. Mawia: „Jeden procent to inspiracja, a dziewięćdziesiąt dziewięć – perspiracja”.
Ma jednak problem ze wskazaniem najważniejszego graffiti. Dopiero po dłuższej chwili wyznaje: „Teraz jestem dumny z mojego pierwszego filmu pełnometrażowego «Wyjście przez sklep z pamiątkami». Był nominowany do Oscara, na całym świecie obejrzały go miliony ludzi. Niczego więcej nie pragnę dla mojej sztuki”. Faktycznie. Obraz wyreżyserowany przez Banksy’ego promuje street – art jeszcze skuteczniej.
Chociaż artysta nie dostaje upragnionej nagrody, wyznaje, że żadne medium nie stanowi dla niego problemu. „Jestem otwarty. Nie jestem przywiązany do żadnego medium. Najpierw pojawia się pomysł, a potem używam dowolnego środka artystycznego, aby wyrazić to, co chcę zakomunikować”. Żyje chwilą. Pytany o szalone marzenie, Banksy ze śmiechem wyjawia: „Dziś w nocy śniło mi się, że wykonałem pracę na księżycu. Może to nie jest taki zły pomysł?”.
Kiedy w 2018 roku w domu aukcyjnym Sotheby’s pojawia się „Love is in the Bin” świat znowu o nim mówi. Bansky staje się numerem jeden dla kolekcjonerów, miłośników współczesnego street – artu oraz gwiazd. Angelina Jolie, Justin Biber, Kate Moss, Jude Law, Drake to tylko nieliczne osoby zachwycone twórczością Banksy’ego. On sam stwierdza: „Sława jest jak podróż. Kiedy orientujesz się, że dotarłeś na miejsce, jest już za późno, nie ma stąd odwrotu i nie można wszystkiego zacząć od początku”.
Banksy od zawsze twierdził, że w sztuce liczą się emocje. Nie zapomina o kolejnych kompozycjach, ale tworzy je w swoim stylu. A najlepiej podkreśla to jedna z sentencji znaleziona na jednym z murali. „Zwyciężają nie ci, którzy nigdy nie przegrywają, ale ci, którzy nie odpuszczają”.