Pytany o to kim jest mówi, że ryzykantem, outsiderem i trendsetterem. Łukasz Stokowski lubi zmieniać styl, ucieka przed utartymi ścieżkami. Właśnie za to kocha abstrakcjonizm. „Malowanie wyzwala mnie na poziomie emocjonalnym. Jestem bardzo wrażliwym człowiekiem. Potrafię farbami na płótnie wyrazić to co mnie smuci, weseli, podnieca. Stal rozwija mnie jako artystę. Obrazy mają ograniczenia – ramy. Tworząc instalacje działasz namacalnie w trzech wymiarach. To jest niesamowite” – przekonuje.
Pytany o to co jest jego celem, bez chwili wahania mówi: „Łamię zasady, ponieważ dla mnie sztuka nie ma ograniczeń, a proces twórczy jest nieprzewidywalny. Moim celem jest przekazanie pozytywnych emocji”. Główne inspiracje? Architektura, Bauhaus i nowojorski ekspresjonizm abstrakcyjny, w którym Stokowski niemal natychmiast się zakochuje.
Malarz urodził się w 1983 roku w Warszawie. Uwielbia płótna, nie mniej niż stal. Przyznaje: „(…) Kocham stal. Pomyślałem, że można potraktować ją jak płótno. To był czas kiedy była złożona koncepcja całej wystawy i opracowanie kuratorskie ale brakowało mi czegoś monumentalnego. Chciałem zaskoczyć ludzi i pokazać, że z budowlanego, pozornie prostego materiału jakim jest stal, potrafię zrobić coś spektakularnego, szlachetnego, biżuteryjnego (…)”.
Nic dziwnego, że gdy tworzy instalację „Iron Sky” jest w siódmym niebie. Praca jest mordercza, Stokowski wykonuje 30 fragmentów sklepienia, dowolnie je układa. Pocięta blacha ma imitować stalowe niebo. „Zamówiłem 90 m kw. stalowej blachy nierdzewnej. Wtedy nie miałem tak dużej pracowni jak teraz. Wynająłem na Wawrze halę po dawnym magazynie farmaceutycznym. Blachę oszlifowałem, zdeformowałem i ułożyłem w kompozycję, która finalnie zajęła 30 m kw. Tygodniami to wyginałem. Stal to trudny materiał. Podgrzewałem palnikami, bo cienką stal możesz wygiąć, ale żeby ją zdeformować tak jak chcesz musisz użyć płomieni. Rozgrzać ją, wygniatać rękami, młotkami różnymi narzędziami. Stal układa się trochę jak materiał” – opowiada o kulisach tworzenia konstrukcji.
Na co dzień Stokowski pracuje w nieco inny sposób. Stara się, by sztuka obrazowała jego życie. „W taki sposób się wyrażam, opowiadam pewne historie, poruszam tematy. To mój przekaz, moje życie. Czasem siadam i maluje te swoje szczególne momenty. Zazwyczaj jednak wyrażam się w serii, która jest spójnym tematem. Najpierw w głowie rodzi się pomysł. Potem robię notatki, rozpisuję, rozkładam kolory, staram się to uporządkować (…)”.
Nie przepada za sztuką figuratywną, woli zacierać kontury poszczególnych postaci. „Od samego początku, kiedy robię już pierwszy szkic, staram się zacierać kształty tak, aby nie przedstawiać nic figuratywnego. Stało się to moją obsesją! Im bardziej zacieram i deformuję znane ludzkiemu oku kształty, tym bardziej płótno wypełnia się plamami kolorów tworząc obraz. Cały ten proces jest fascynujący i skomplikowany”. „Iron Sky” to nie jedyna instalacja Stokowskiego. Abstrakcjonista umieszcza na wysokości 65 metrów nad ziemią dwie gigantyczne kompozycje, które… nie są w rzeczywistości oryginałami. Najpierw stworzono dwa obrazy, które następnie zdigitalizowano, przeniesiono na wieloformatowe plansze.
Jarosław Zagórski, dyrektor handlowy i rozwojowy Ghelamco Polska: „(…) HUB Gallery wpisuje się w naszą ambicję promowania sztuki dostępnej dla każdego, a nie zamkniętej w murach tradycyjnych galerii czy muzeów. Cieszymy się, że w ramach tego niezwykłego projektu możemy pokazać obraz Łukasza Stokowskiego, jednego z najbardziej interesujących młodych polskich twórców”.
Artysta lubi balansować na granicy sztuki wysokiej i użytkowej, dzięki czemu szybko nawiązuje kolejne współprace. Tworzy instalacje i projekty dla Simensa oraz takich marek jak Infiniti, Coca – coli i Audi. W jednym z wywiadów artysta odsłania kulisy współpracy ze SMEG – iem.
Odpowiada za oprawę graficzną, tak by przedmioty codziennego użytku stały się również dziełami sztuki. „Lodówki FAB to ikony. Produkowane są już od wielu lat. Marka wchodziła w kooperacje z wieloma artystami. Ktoś siadał, malował sprayem, pędzelkiem bezpośrednio na obudowie lodówki. Dla mnie to zbyt proste. Rozebrałem lodówkę na części i każdy element oprawiłem płótnem – wysokiej jakości lnem do blachy. Następnie złożyłem wszystko w całość. Tapicerska robota! Z jednym z producentów farb zastanawialiśmy się jak zrobić podkład malarski. Długo szukaliśmy rozwiązania – znaleźliśmy odpowiednią mieszankę z kauczukiem. Gdy całość stężała można było dopiero malować i lakierować. Dzięki temu lodówka jest trwała i odporna na korozję. To sprzęt który można używać, a jednocześnie jest eksponatem, dziełem sztuki” – zachwyca się.
Rok 2016 należy do niego. Stokowski jest pierwszym polskim artystą, który przyjeżdża na wystawę swoich prac do Arabii Saudyjskiej. Za Andym Warholem powtarza, że nie myśli o tworzeniu sztuki. Tłumaczy: „Cały czas próbuję być w czym pierwszy! Stale podnoszę poprzeczkę. Malowanie malowaniem, ale cały czas w głowie mam jakieś wyzwania – kreuję rzeczywistość i doprowadzam do sytuacji kiedy TO się dzieje. Mówię wprost – chcę robić projekty z największymi, z najlepszymi graczami. Nie będę się rozdrabniał. Nie ma granic i wszystko jest możliwe – jestem na to żywym dowodem”.
Rzeczywiście, jego dzieła są niezwykle oryginalne. Takie opinie pojawiają się w 2017 roku, gdy Stokowski pokazuje kolejną pracę. „The Tourist” to unikatowy zapis podróży po wielkich metropoliach, tj. Sztokholm, Dubaj czy Nowy Jork. Stokowski: „Zapraszam w podróż przez metropolie, miejsca i czas. W głąb miejskiej tkanki, żywotnej i pulsującej. Pełnej smaków, zapachów i kolorów. Przesyconej historiami mieszkańców spotkanych po drodze. Zapnijcie pasy i delektujcie się widokami”.
Łukasz Stokowski należy do malarzy ceniących własne zdanie. Według niego na nim opiera się sztuka współczesna. Jest systematycznym tytanem pracy, udowadnia to wykonując kolejne dzieła. Niekonwencjonalny abstrakcjonista? Jak najbardziej.