Nazywano go ostatnim wielkim mistrzem XX wiecznej sztuki i nie ma w tym cienia przesady. Wojciech Fangor, jeden z twórców Polskiej Szkoły Plakatu, urodził się 15 listopada 1922 roku. Już w dzieciństwie fascynuje go malarstwo. Potem chętnie zmienia style, od socrealizmu, poprzez abstrakcjonizm i sztukę figuratywną.
Studia na warszawskiej ASP przerywa wojna. To wtedy Fangor uczy się prywatnie u Tadeusza Pruszkowskiego i Felicjana Szczęsnego Potockiego, utalentowanych artystów. „Wykształcony przez Pruszkowskiego i Szczęsnego Kowarskiego na twórczości Chardina i Fragonarda, był gotów podjąć wyzwanie czasu, ale po swojemu – zgodnie z francuską manierą, a nie w duchu realizmu radzieckiego czy niemieckiego z czasów faszyzmu”. Dyplom, który malarz otrzymuje w 1946 roku ułatwia mu dalszą karierę, na przełomie lat 50. i 60. Wojciech jest już docentem.
Nie przestaje tworzyć nowych obrazów, a gdy w 1949 roku tworzy „Postaci”, jedno z najważniejszych płócien sztuki polskiej, jest już uznanym artystą. Odnosi też sukcesy na międzynarodowych wystawach. Tylko za „Matkę Koreankę”, najsłynniejsze dzieło z tego okresu i „Lenina w Poroninie”, malarz otrzymuje II nagrodę w trakcie 2. Ogólnopolskiej Wystawy Plastyki w Warszawie. To nie lada wyróżnienie, tym bardziej, że niewielu twórców przed Fangorem je otrzymuje.
Władza przychylnie patrzy na eksperymenty Wojciecha, dzięki czemu już dwa lata później powstaje plakat do filmu René Clémonta „Mury Malapagi”, na stałe wpisany do kanonu Polskiej Szkoły Plakatu. Dużo tworzy – tylko w latach 50. Wojciech Fangor wykonuje ponad 100 plakatów, rysunki, grafiki i ilustracje do „Życia Warszawy”.
Kiedy w 1955 roku władze proponują Fangorowi wykonanie fryzu zdobiącego ulice Warszawy z okazji Światowego Zjazdu Młodzieży, artysta zgadza się niemal natychmiast. „(…) Koniec wojny, zniszczenie Warszawy, walki ideologiczne w kulturze, socjalistyczny program odbudowy i przebudowy kraju, wszystko to było przeciwieństwem indywidualnego i samotnego zachwytu nad sobą i swoją sztuką. Wydawało mi się wówczas, że jest potrzebny centralnie kierowany wysiłek odbudowy. Zarzuciłem więc malarstwo indywidualne na rzecz propagandy”.
Po latach artysta tłumaczy co podobało mu się w sztuce socrealizmu: „Zdałem sobie sprawę, że sztuka musi być reakcją na to, co się dzieje teraz, że nie może wynikać tylko z przeżywania historii albo przepowiadania przyszłości. Ten okres był bardzo ważny. Malowałem z dużą swobodą i entuzjazmem, czułem się samodzielny, wolny od oceny opiekunów, pedagogów i środowiska. Jednocześnie nie mogłem być obojętny na dramatyczne zmiany zachodzące w Polsce (…)”.
Pociąga go malarstwo wielkoformatowe. Największa praca „Kucie kos” ukazująca trzech mężczyzn wykuwających ostrze kosy powstaje w 1954 roku, jednak dopiero po latach zostaje odsłonięta w warszawskim Muzeum Historycznym. Powód jest prosty. Praca nie podoba się Stanisławowi Lorenzowi, znanemu historykowi sztuki, dyrektorowi Muzeum Narodowego. Fangor się nie załamuje, nawiązuje kolejną współpracę, tym razem z cenionymi architektami. Są wśród nich m.in. Stanisław Zamecznik, Oskar Hansen i Zbigniew Ichnatowicz. To właśnie oni zachęcą malarza do wykorzystania przestrzeni jako jednego ze środków wyrazu.
Dla Fangora to rewolucja, tym bardziej, że pod koniec lat 50. tworzy pierwszą na świecie instalację przestrzenną. „Studium przestrzeni” w galerii Nowa Kultura w Warszawie zdumiewa widzów. Tylko cztery płótna Wojciech zgadza się zawiesić na ścianach, pozostałe ustawione na sztalugach mają pokazywać zależności między dziełami. W 1959 roku Wojciech wykonuje jeszcze dwie podobne instalacje. Ustawia je przed Zachętą oraz w Stedelijk Museum.
Płótna ozdobione kołami o niemal niewidocznych krawędziach będą towarzyszyć malarzowi aż do lat 70. Jeden z krytyków: „Koła artysty były nieustannym, wielostronnym eksperymentem. Sprawdzał w nich wciąż w nowy sposób efekty działania jaskrawości czy stonowanych kolorów w ich zestawieniach, nasycenia i stopnia jasności barwy, wielkości kręgów, większej i mniejszej szerokości jej pasm oraz ich zagęszczenie lub ascetycznej oszczędności i dyskrecji wyrazu”.
W 1961 roku Fangor wyjeżdża do Stanów. Dostaje stypendium Institute for Contemporary Art w Waszyngtonie, dzięki któremu rozwija skrzydła. Może tworzyć co chce, jednak po trzech latach malarz wyjeżdża do Berlina Zachodniego, otrzymuje stypendium Ford Foundation. W połowie lat 60. malarz znowu emigruje do Ameryki. Czas dzieli między malowanie kolejnych obrazów, a pracę na kilku uczelniach, w tym Farleigh Dickinson University, Graduate School of Design czy Cambridge.
To wtedy tworzy cykl kilkunastu płócien z charakterystycznymi falami i okręgami. Sztuka minimal art i op – art staje się mu szczególnie bliska. Ten czas jest dla Fangora niezwykły także z innego powodu – jako jedyny artysta ma wystawę prac w słynnym Muzeum Guggenheima. Pokazuje 37 kompozycji, ale to nie one są najistotniejsze. Fangor znowu jest prekursorem, mistrzem dla zagranicznych twórców. Intensywnie pracuje, a zleceniodawcą Fangora jest słynny nowojorski Theatre Playbill założony przez Marka Hellingera.
Wtedy Fangor po raz kolejny zmienia styl. Malarza pociąga głównie malarstwo figuratywne, studia przestrzenne wnętrz, „obrazy w obrazach”. Uwielbia cykle, a zwłaszcza obrazy „międzytwarzowe” i „telewizyjne”. Fangor: „Przez jakiś czas fascynowała mnie telewizja, w sensie medium. W tym okresie modna była filozofia Marshalla McLuhana, który mówił «The medium is the message», że w samym medium jest zawarta treść, a nie w tej anegdocie, którą to medium przekazuje. Na tej podstawie robiłem trochę obrazów i rysunków, które miały związek z obrazem telewizyjnym”.
Jak tworzy? Przede wszystkim artysta robi zdjęcia ekranów, które potem odtwarza z zadziwiającą dokładnością. Jego płótna, czasem przypominające plakaty pełne monochromatycznych barw, dzięki siatce kropek – pikseli naniesionych na nie mają falującą fakturę.
Lata 90. to dla Fangora czas równie pracowity co poprzednie lata. Równocześnie pracuje nad trzema cyklami płócien – „Pocztem królów polskich”, „Wodzami Indian” i „Krzesłami”. Wreszcie, w 1999 roku po ponad 30 latach emigracji artysta wraca do Polski. W Błędowie, niedaleko Radomia tworzy nową pracownię, a także rozpoczyna prace nad kolejnym cyklem obrazów, w którym inspirację stanowią jego dawne szkice i rysunki. Stefan Szydłowski, kurator wystawy „Palimpsest”: „(…) Wystawę wyróżnia nowe podejście artysty do rysunku, który dotychczas, również w tych ostatnich obrazach Fangora, spełniał mniej lub bardziej, ale zawsze służebną rolę wobec malarstwa”. Wojciech Fangor zmarł 25 października 2015 roku w Warszawie, pozostawiając po sobie tysiące niezrównanych prac.