Rodzina Kossaków wyróżniała się wieloma artystycznymi talentami. Kobiety zajmowały się przede wszystkim literaturą. Mężczyźni w głównej mierze wykazywali się na polu malarstwa.
Wielką sławę jako pierwszy uzyskał nestor rodu – Juliusz Kossak. Jego syn Wojciech miał licznych zwolenników swojej twórczości w kraju i poza jego granicami, o czym pisałam w artykule: „Wojciech Kossak – wielki, amerykański sen”. A co z najmłodszym z rodu – Jerzym, synem Wojciecha?
Ojciec – pierwszy i najważniejszy nauczyciel
Jerzy Kossak od najmłodszych lat dorastał wśród prac dziadka i ojca. Jego rodzic stał się też jego najważniejszym nauczycielem.
Młody malarz nigdy bowiem nie wstąpił do żadnej szkoły artystycznej. Nauki pobierał wyłącznie od Wojciecha, na początku wprawiając się w rysunku i malarstwie, a z czasem stając się ojcowskim współpracownikiem. Tak narodziła się niesławna „fabryczka” rodziny Kossaków.
Malowanie na skalę przemysłową
Rodzinna produkcja obrazów odbywała się najczęściej w krakowskiej willi nazywanej „Kossakówką”. Jak funkcjonowała? Jerzy wykonywał podmalówki lub kopiował co ciekawsze lub popularniejsze fragmenty prac ojca, na początku samodzielnie, później z pomocą innych, młodych malarzy. Przy produkcji brano pod uwagę chodliwość tematów oraz ich format. Szczególną popularnością cieszyły się choćby obrazy o wymiarach 50 x 60 centymetrów. Tak przygotowane wstępnie kompozycje czekały na ostateczne wykończenie przez Wojciecha. Niekiedy, gdy jego nieobecność w Krakowie się przedłużała, prace wysyłano do drugiej pracowni artysty w Warszawie.
Tę masową produkcję określano w domu mianem „Tato-Coco”. „Coco” było przezwiskiem Jerzego stosowanym przez członków rodziny.
Inne oblicze Jerzego – zamiłowanie do portretów
Przestrzenią, w której Jerzy mógł się wykazać znacznie większą samodzielnością, były portrety. Pozostawił ich sporą ilość i świadczą one o sporej biegłości artystycznej. Jak czytamy w jednym z listów Wojciecha do żony: Coco zarzeka się, że nie ma jak malować portrety i że tej się poświęci sztuce, bardzo bym się z tego cieszył, bo kopie i ta fabryka już mi kością w gardle staje.
Pomimo umiejętności i możliwości, niestety, Jerzemu nigdy nie udało się w pełni uwolnić spod przemożnego wpływu ojca. Choć wykazywał się sporym talentem, nigdy nie rozwinął go w pełni i nie uzyskał całkowitej samodzielności artystycznej. Z tego też powodu kojarzy się go głównie właśnie z powielaniem kompozycji rodzica – w typowo „kossakowym” stylu.