Zdzisław Beksiński to obecnie chyba jeden z najlepiej rozpoznawalnych malarzy polskich ostatnich 30 lat. Nowo otwierane ekspozycje, wydawane książki oraz filmy budują kolejną falę zainteresowania twórczością tego niepokornego artysty.
Niepokojące wizje jednych przyciągają swoimi mrocznymi tajemnicami, innych odpychają zbyt intensywnym ładunkiem emocjonalnym. O ile w każdym z obrazów sporo jest zakamarków duszy autora, to pojawiają się w nich również wpływy wcześniejszych pokoleń twórców. Co zatem możemy znaleźć w obrazach Zdzisława Beksińskiego?
NIEromantyczna wizja świata
Zacznijmy od nastrojowości, na której skonstruowany jest niemal każde z jego dzieł. Pejzaże, pełne załamań skalnych, rozległych równin i samotnych drzew sporo mają w sobie z emocjonalnych widoków Caspara Davida Friedricha, czołowego malarza niemieckiego romantyzmu. W nich również królował mrok i tajemnica. O ile jednak obrazy XIX-wieczne pozostawały w sferze niedomówień, Beksiński śmiało zagłębia się w sferę po drugiej stronie życia.
Makabra historyczne ma imię?
Świat makabrycznych wizji i okrutnych sytuacji również może znaleźć prekursorów, nawet wśród największych mistrzów sztuki dawnej. Od razu przychodzi na myśl Hieronim Bosch, który zaludniał swoje malarskie przestrzenie postaciami karykaturalnymi, często o przerażających fizjonomiach i nierealnej anatomii. U niego jednak miały one wydźwięk silnie moralizatorski i niekiedy prześmiewczy. U Beksińskiego świat opiera się na swoistej wizji artysty i jego mrocznych emocjach.
Jak sam artysta powiedział w rozmowie z Janem Czopikiem: (…) nie jestem producentem nastrojów na zawołanie i za pomocą środków malarskich. Pragnę wyrażać tylko taką gamę nastrojów, która jest mi bliska. Inne nastroje niech sobie odtwarzają inni, skoro mają na to ochotę.
Surrealizm – w obliczu snu i koszmaru
Nie da się również uciec przed porównywaniem twórczości Zdzisława Beksińskiego do francuskich surrealistów – ich malarstwa wywodzącego się ze snów, często tych najbardziej traumatycznych i niepokojących.
Beksiński wykorzystywał sny w kreowaniu swoich światów malarskich. Niejednokrotnie wspominał o bezpośrednim mówieniu snu. Stanowiły one podstawę koncepcji twórczych i poszczególnych dzieł oraz integralny element samego artysty, od którego nie dało się uciec.
Dopiero po obudzeniu, po przeanalizowaniu szczegółów zauważa pan, że wszystko w tym śnie było dziwne i byłoby przerażające, gdyby spotkało to pana na jawie. (…) Jest to wizja dosłowna, ale zarazem krew nie jest tu krwią, ból bólem, zbrodnia nie jest zbrodnią, a protestować nie ma przeciw czemu, bo równie bezsensowne byłoby protestowanie przeciw temu, że pada śnieg.