Ponoć sport to zdrowie. Jednakże patrząc na cykl Sportowcy Edwarda Dwurnika, można popaść w uzasadnioną wątpliwości, czy to popularne powiedzenie jest rzeczywiście prawdziwe. Kim są tytułowi bohaterzy jednego z najważniejszych malarskich cykli artysty i dzięki jakim dyscyplinom przeszli do historii polskiego malarstwa?
Sport to temat często pojawiający się w polskiej sztuce, zarówno malarstwie, jak i grafice. U Edwarda Dwurnika stał się jednak pretekstem do stworzenia zupełnie nowej jakości.
Na ponad 300 płótnach, które powstawały od 1972 roku, przez kolejnych dwadzieścia lat, malarz zobrazował rzeczywistość, która nie miała zdecydowanie nic wspólnego z aktywnością fizyczną w literalnym tego słowa znaczeniu. Zamiast piłkarzy, wioślarzy czy pływaków, przed naszymi oczami prezentują się bowiem charakterystyczne wzorce postaci, lekko groteskowe, obrazujące stereotypowe przywary społeczne naszych rodaków. Pojawiają się kompani od butelki, którzy wspólnie popijają Pywo (1973) lub kobiety nieco lżejszego prowadzenia się, przekornie nazwane przez autora Prawiczkami (1974).
W żadnym z przedstawień nie ma dosłowności, jest za to spora dawka ironii, skupiona na przywarach, oraz nuta zadumania się nad pięknymi marzeniami, które najpewniej nigdy się nie spełnią. Autor pokazuje rzeczywistość, w której przyszło żyć ludziom czasów komunizmu, dosadnie, bez nadmiernego tuszowania problemów społecznych. Jego narracja całkowicie odbiega od entuzjastycznego komentarza, który można było znaleźć w Kronice filmowej. Tytuł, będący głównym komentarzem sytuacji, stanowi często grę słowną, do uczestnictwa w której został zaproszony każdy z widzów.
Jak powiedział autor: Prawdziwy malarz tworzy w rozpędzie i dotyka strun życia codziennego. Twórca musi być aktywny i nieustannie mówić o sprawach ważnych dla niego i społeczeństwa, w którym żyje, nawet jeśli są one trudne i bolesne, jak choćby problem alkoholizmu czy bezrobocia.
Sport stał się w tym artystycznym przypadku pretekstem do pokazania trudów egzystencji, niedoskonałości i słabostek ludzkich, w których również można przecież się doskonalić i dążyć do mistrzostwa – nawet pomimo tego, że raczej dla nikogo nie jest to zdrowe i wskazane.