Zdzisław Beksiński wpisał się na dobre w krajobraz i historię polskiej sztuki powojennej. Jego mroczne i niepokojące obrazy poruszają wyobraźnię, przyciągają nastrojowością i symbolami. Warto jednak pamiętać, że zanim wykrystalizowały się konkretny styl i malarska poetyka artysty, jego formalne ścieżki prowadziły w różnych kierunkach. Jednym z nich, o niewątpliwie wielkim znaczeniu dla późniejszego rozwoju, była fotografia. A wszystko zaczęło się od niespełnionego marzenia o zostaniu reżyserem…
Oblicze czysto fotograficzne
Eksperymenty w fotografowaniu były mu bliskie od wczesnych lat. Uwieczniał pejzaże, tworzył portrety najbliższych. W bardziej zdecydowany i radykalny sposób zajął się tą dziedziną sztuki w latach 50., po zakończeniu studiów architektonicznych w Krakowie i powrocie do Sanoka. Powstały wówczas senne pejzaże miasteczka i wiele portretów, dla których sam portretowany był wyłącznie pretekstem do poszukiwań formalnych, które z czasem wprowadziły artystę na zupełnie nowe obszary.
Dla Beksińskiego fotografia jako artystyczne źródło wyrazu liczyła się do końca lat 50. Wówczas eksperymentował, szukał, należał do nieformalnej grupy Beksiński. Lewczyński. Schlabs, z którą wystawiał do roku 1959 (ostatnia ekspozycja odbyła się w Kolonii). Był radykalny i w nieustannym ruchu. Czerpał z tradycji, żeby wybiegać też w przyszłość. Nieustannie szukał i podążał w różnych kierunkach. Jakie były główne oblicza jego zdjęć?
Surrealista
Beksiński komponował zdjęcia niczym reżyser teatralny, łamiąc standardowe kanony i uświęcone tradycją porządki. Układał kompletne kadry – bez względu na to, czy tworzył pejzaż miejski, portret czy eksperymentował z materiałami quasi-abstrakcyjnymi. Wprowadzał nieoczywistą konwencję i rekwizyty. Niektóre jego autoportrety przywodzą na myśl wcześniejsze o 20 lat wizerunki skandalisty Witkacego, jak choćby w przypadku portretu podwójnego, do którego pozował sam artysta… z mandoliną w meloniku.
Choć nigdy nie stosował czysto surrealistycznego narzędzia, jakim był zapis automatyczny, jego zdjęcia przenoszą w inny wymiar, pełen snów i nieoczywistych skojarzeń. Tak jest choćby z najbardziej znanym jego aktem, Gorsetem sadysty (1957), w którym ciało mocno obwiązane sznurkiem, zostało sprowadzone do niepokojącego obiektu, o charakterze zarówno erotycznym, jak i abstrakcyjnym, poprzez skrajne odrealnienie postaci.
Ekspresjonista
Zdjęcia Beksińskiego są mocno ekspresyjne. Budzą intensywne emocje, wprowadzają w świat nierzeczywistości, rodem niemal z ekspresjonistycznych filmów niemieckich z lat 20. Pojawia się w nich element bólu, cierpienia i przemijania, przedstawionych w bielach i czerniach, odmalowanych z pomocą intensywnego światła.
To właśnie ono pozwalało wydobywać kontrasty, odmalowywać faktury, a przez to zamykać w przestrzeni prostego kadru dramatyzm i różne, często skrajne emocje. Widać to w portretach, pejzażach, a także w dziełach abstrakcyjnych.
Materialista
Oprócz tradycyjnych rodzajów fotografii, jak portret i pejzaż, Beksiński w swych poszukiwaniach zainteresował się również tematyką bardziej abstrakcyjną. Prezentując znane z codziennego życia przedmioty (druciana siatka ogrodzeniowa, worek o grubym splocie), tworzył kadry, przykuwające uwagę nieoczywistością kompozycji.
Sam materiał mógł również zostać głównym bohaterem fotografii, spychając modelkę na drugi plan, jak stało się choćby w pracy Samotna, w której ostrość została ustawiona na kawałek dziurawej tkaniny, tworzący bogatą i barokową dominantę fakturalną na pierwszym planie, przykuwając od razu wzrok widza.
Twórca kompletny
Choć autor zarzucił wykonywanie fotografii jeszcze pod koniec lat 50., dorobek z tej dziedziny miał olbrzymie znaczenie dla ewolucji jego późniejszej twórczości. Poszczególne elementy, które dostrzegamy w fotografiach, jak nastrój niepokoju i grozy, teatralizacja ujęcia, pozorna monotonia krajobrazu, wykorzystanie faktury materiałów, pojawiły się również w jego pracach malarskich.
Beksiński nieustannie poszukiwał siebie poprzez sztukę. Był niespokojnym duchem. Starał się znaleźć odpowiedź na dręczące go pytania egzystencjalne i formalne. Jak sam powiedział: Mnie bardziej interesowało jak będzie wyglądać zdjęcie niż, czy ta twarz wyraża jakiś problem psychologiczny. Jeśli nawet posługiwałem się nią, zawsze starałem się pokazać to, co jest we mnie, a nie w człowieku, który mi pozował. Czy mu się udało?